Miasta, których już nie ma!
W Polsce są miejsca, które jeszcze kilkadziesiąt lat temu tętniły życiem, a dziś zostały niemal całkowicie wymazane z map i świadomości społecznej. Miasteczka‑widma, które nie przetrwały upadku systemów politycznych, likwidacji baz wojskowych czy zmiany granic. Betonowe bloki, puste ulice, zdziczałe skwery i milczące ruiny – to wszystko stanowi ciche pomniki przeszłości. Takimi miejscami są m.in. Pstrąże i Kłomino – miasta‑duchy, które pokazują, jak łatwo zniknąć z krajobrazu rzeczywistości.
Pstrąże (woj. dolnośląskie) – „polski Czarnobyl”
Miejsce ukryte w lasach niedaleko Bolesławca znajduje się opuszczone miasteczko, które jeszcze w latach 80. tętniło życiem. Pstrąże było tajną bazą wojsk radzieckich, kompletnie odciętą od świata zewnętrznego. Dostępu broniły szlabany i patrole, a na mapach miejsce to właściwie nie istniało. Po upadku ZSRR, Rosjanie opuścili je w 1992 roku. Dziś to przestrzeń pełna zrujnowanych bloków, przerośniętych ulic i cichego echa przeszłości. Choć część została już wyburzona, miejsce nadal emanuje niepokojącym klimatem.
- Jak dojechać: Z Bolesławca drogą 297 w kierunku Osiecznicy, następnie lokalnymi leśnymi drogami. Obecnie część terenu jest zamknięta z powodu działań wojskowych – wstęp może być zabroniony.
- Gdzie nocować: Najlepszą bazą wypadową są noclegi w Bolesławcu, gdyż jest to miasto z dobrze rozwiniętą infrastrukturą turystyczną.
Kłomino woj. zachodniopomorskie
Jest to jedno z najbardziej osobliwych miejsc na mapie Polski. Kiedyś pełne ludzi, obecnie niemal całkowicie opuszczone. Dawna niemiecka i radziecka baza wojskowa z własną infrastrukturą – blokami, szkołą, stadionem. Po wycofaniu wojsk rosyjskich w latach 90. większość mieszkańców wyjechała. Budynki stoją opustoszałe, ciche, zarastające zielenią. Przypominają o tym, jak ulotna potrafi być obecność człowieka.
- Jak dojechać: Z Bornego Sulinowa, ok. 10 km drogą lokalną. Brak komunikacji publicznej – tylko własny transport.
- Gdzie nocować: Najbliższą i najbardziej dogodną bazą wypadową są noclegi w Bornem Sulinowie. W sezonie warto zarezerwować nocleg z wyprzedzeniem.
Zamki, które milczą – historia zamknięta w ruinach
Rozsiane po całej Polsce, często na wzgórzach, w lasach lub wśród wapiennych skał, stoją ciche świadectwa minionych epok – zamki, które niegdyś były bastionami potęgi, a dziś są już tylko cieniem swojej dawnej chwały. Oto kilka zamków, które wciąż stoją – piękne w swej niedoskonałości.
- Zamek Krzyżtopór w Ujeździe (woj. świętokrzyskie) - Niegdyś jedna z największych rezydencji w Europie, zbudowana na planie kalendarza – z 365 oknami, 52 pokojami i 12 salami. Wzniesiony w XVII wieku dla Krzysztofa Ossolińskiego, po potopie szwedzkim nigdy nie odzyskał dawnej świetności. Dziś jest piękną, rozległą ruiną z dziedzińcami, tunelami i wieżami, które można zwiedzać. Monumentalność tej konstrukcji przytłacza i fascynuje zarazem. Dojazd: Ujazd, powiat opatowski – ok. 50 km od Kielc. Parking dostępny przy zamku.
- Zamek Chęciny (woj. świętokrzyskie) - Strzelista warownia z XIII wieku, wzniesiona na wzgórzu, służyła jako więzienie i forteca królewska. Wraz z upadkiem znaczenia Chęcin zamek zaczął popadać w ruinę. Dziś to punkt widokowy i popularna atrakcja, ale mimo rewitalizacji nadal zachowuje surowy, opuszczony klimat – szczególnie poza sezonem.
- Zamek Bąkowiec – perła Szlaku Orlich Gniazd - Wtopiony w wapienne skały zamek obronny z XIV wieku, częściowo zrekonstruowany, lecz zachowujący surowy charakter ruin. Często omijany przez turystów, choć oferuje malownicze widoki i ciszę. Dojazd: Podzamcze, gmina Kroczyce – dostępny szlak pieszy z Mirowa lub Bobolic.
Pałace i rezydencje, które zapomniały o swojej świetności
- Łapalice – niedokończony zamek na Kaszubach to nie ruina, a raczej... niedoszły pałac. Prywatna inicjatywa z lat 80., kiedy to rzeźbiarz z Gdańska postanowił zbudować zamek. Brak zezwoleń, kłopoty finansowe i zmiany prawa sprawiły, że budowla – mimo monumentalnych wież, dziedzińców i podziemi – nigdy nie została ukończona. Dziś to kultowy punkt na mapie urbex. Dojazd: Wieś Łapalice niedaleko Kartuz, woj. pomorskie. Wstęp formalnie zabroniony, choć ogrodzenia są symboliczne. Polecamy także sprawdzone noclegi na Kaszubach!
- Pałace Dolnego Śląska - Dolny Śląsk to prawdziwe eldorado opuszczonych rezydencji. Wsie i miasteczka kryją dziesiątki pałaców i dworów – często w stylu barokowym, klasycystycznym czy secesyjnym – porzuconych po wojnie, zniszczonych lub zdewastowanych. Przykłady? Pałac w Łące Prudnickiej, w Mojej Woli czy w Samotworze. Każdy ma swoją historię, pełną wojennych dramatów, przejęć i zapomnienia. A w tym miejscu można znaleźć tanie noclegi na Dolnym Śląsku!
Fabryki i twierdze – duch przemysłu i wojny
W głębi lasów, z dala od głównych szlaków turystycznych, ukrywają się miejsca, które niegdyś stanowiły filary militarnej i przemysłowej potęgi.
Zakłady DAG Krzystkowice (okolice Żagania, woj. lubuskie)
W samym sercu zachodnich lasów znajduje się rozległy kompleks przemysłowy z czasów II wojny światowej, znany jako DAG Krzystkowice – od nazwiska niemieckiego koncernu Dynamit Nobel AG. To miejsce, w którym produkowano materiały wybuchowe i amunicję dla niemieckiej armii. Obiekt składał się z dziesiątek hal, bunkrów, wież ciśnień, torów kolejowych i podziemnych korytarzy, rozciągających się na obszarze kilkudziesięciu hektarów.
Dziś większość budynków zarosła lasem i porosła mchem. Choć wejście do wnętrz wiąże się z dużym ryzykiem (brak zabezpieczeń, możliwość zawaleń), eksploracja terenu z zewnątrz wciąż robi ogromne wrażenie. Co ciekawe, przez wiele lat istnienie fabryki było pomijane w oficjalnych dokumentach i mapach – co tylko potęguje atmosferę tajemniczości.
- Jak dojechać: Kompleks znajduje się w pobliżu miejscowości Nowogród Bobrzański, ok. 20 km od Żagania. Najlepiej dotrzeć tam samochodem, teren rozciąga się wzdłuż drogi wojewódzkiej nr 287.
- Uwaga: Teren nie jest oficjalnie udostępniony do zwiedzania. Wejście na własną odpowiedzialność. Zaleca się poruszanie tylko po wyznaczonych ścieżkach i z dużą ostrożnością.
Twierdze w Mamerkach (Mazury)
Na przeciwnym krańcu Polski, na Mazurach, w otoczeniu gęstych lasów i nad Kanałem Mazurskim, leży jeden z najlepiej zachowanych kompleksów bunkrów Wehrmachtu w Europie. To właśnie w Mamerkach mieściła się główna kwatera Naczelnego Dowództwa Wojsk Lądowych III Rzeszy (OKH). Zbudowane z grubego na 2–3 metry żelbetonu bunkry miały przetrwać każdy możliwy atak – i przetrwały, choć dziś nie służą już wojnie, a eksploratorom i pasjonatom historii.
Na terenie kompleksu znajduje się ponad 30 obiektów: bunkry dowódcze, techniczne, magazynowe, a także replika bursztynowego pokoju i wieża widokowa. Mówi się, że w jednej z niedostępnych sekcji może znajdować się oryginał tej legendarnej zaginionej komnaty – choć to bardziej legenda niż potwierdzony fakt.
- Jak dojechać: Mamerki leżą między Węgorzewem a Giżyckiem, przy północnym brzegu jeziora Mamry. Dojazd możliwy drogą wojewódzką nr 650, parking znajduje się przy wejściu do kompleksu.
- Zwiedzanie: Teren jest dostępny turystycznie, część bunkrów można zwiedzać samodzielnie, inne – z przewodnikiem. W sezonie letnim czynne codziennie.
Jak zacząć przygodę z urbexem?
Przygodę z urbexem warto zacząć od dokładnego sprawdzenia stanu prawnego interesujących nas obiektów. Niektóre z nich mogą znajdować się na terenie prywatnym lub być formalnie zabezpieczone z powodu złego stanu technicznego. Wejście na taki teren bez zgody właściciela może nie tylko narazić na niebezpieczeństwo, ale również skutkować odpowiedzialnością prawną.
Kwestie bezpieczeństwa są absolutnie kluczowe. Eksploracja opuszczonych miejsc wiąże się z ryzykiem, dlatego warto zaopatrzyć się w podstawowy sprzęt ochronny – kask, latarkę, rękawice i solidne buty z twardą podeszwą. Niezwykle istotne jest również, by nigdy nie wybierać się na urbex samotnie. Towarzystwo drugiej osoby może okazać się nieocenione w razie wypadku.
Urbex to nie akt wandalizmu, lecz świadoma forma eksploracji – z poszanowaniem historii i miejsca. Zasada „zostaw tak, jak zastałeś” powinna być tu podstawą. Chodzi o dokumentowanie, fotografowanie i przeżywanie przestrzeni, a nie o zabieranie „pamiątek” czy niszczenie śladów przeszłości.
Wreszcie – należy zachować ostrożność wobec tzw. „dzikich” obiektów. Niektóre z nich mogą być zamieszkane przez osoby bezdomne, inne mogą kryć realne zagrożenia – jak zapadnięte stropy, otwarte szyby techniczne czy nawet niewybuchy.
Dlaczego zatem warto odkrywać zapomnianą Polskę?
Jest to opowieść o przemijaniu, o czasach świetności, które minęły, ale zostawiły po sobie ślady. To możliwość przeżycia czegoś autentycznego – bez biletów, przewodników i tłumów. To wreszcie szansa na poznanie historii nie z książki, lecz z ruin, kamienia i ciszy.